10 maja. Właśnie wyjrzałam za okno. W oczy rzucił mi się niezwykły kontrast, który jest tutaj nierzadkim widokiem. Od razu pomyślałam, że muszę o tym napisać…
Parka wysokich blondynów przechadzających się za rękę po słonecznej stronie ulicy. On w szortach, krótkim rękawku, słomkowym kapeluszu i w sandałach z nieodzownymi białymi skarpetkami, których nie ubrałby w tym zestawieniu żaden tutejszy wyspiarz. Ona w letniej sukience bez ramiączek, która odsłania jej czerwoniutkie, świeżoopalone ramiona i klapkach plażowych.
Po drugiej stronie ulicy stoi trzech mężczyzn o hebanowych twarzach. Ich głośna i radosna konwersacja po sycylijsku przyciąga od razu moją uwagę. Stoją w cieniu olbrzymich fikusów tuż przy ogrodzeniu Villa Margherita. Jak na prawdziwych Sycylijczyków przystało ubrani są raczej wiosennie: w lekkich puchówkach i nieodzownych okularach słonecznych, których ceniący się Sycylijczycy, nie wspominając o Sycylijkach, nie ściągają nawet podczas mszy w kościele. Gestykulując, radośnie śmieją się ze zbyt letnio, jak na ich gusty, ubranych turystów po drugiej stronie ulicy…
W tym wpisie:
MÓJ PIERWSZY SYCYLIJSKI SPACER
Muszę przyznać, że kiedy 10 lat temu przyleciałam do Trapani po raz pierwszy, był maj. W mojej walizce królowały właśnie te zbyt letnie, turystyczne ubrania. W sumie nie ma się co dziwić, jak człowiek przylatuje z zimnych Niemiec, gdzie jest 5 stopni, a w nocy robią się jeszcze przymrozki, a tu jest nagle 20°!!! Moja kurtka przeleżała całe dwa tygodnie w walizce, czekając na powrót do Bochum.
Na pierwszy spacer po Trapani i spotkanie z kolegami i koleżankami z pracy mojego, wtedy jeszcze, chłopaka wybrałam moje ukochane, brązowe szorty, brązowy top i świeżo zakupione na mój sycylijski wyjazd, wygodniutkie klapki z brązowych, skórzanych rzemyków.
Ku mojemu zdziwieniu, byłam jedyną osobą tak ubraną, a raczej nieubraną. Tu trzeba bowiem podkreślić, że 10 lat temu widok turystów w Trapani należał raczej do rzadkości.
Koledzy mojego chłopaka byli wszyscy ubrani w marynarki i koszule – obowiązkowo z długim rękawem. (Prawdziwi Sycylijczycy nigdy nie ubraliby eleganckiej koszuli z krótkim rękawem! Pewnie dlatego tak trudno znaleźć je w sklepach.) Do tego krawat i dziwne buty, które na pierwszy rzut oka skojarzyły mi się z obuwiem ortopedycznym. Później okazało się, że to bardzo tutaj rozpowszechniona, ukochana przez Włochów, a do tego mega droga marka butów.
Perfekcyjnie wymalowane koleżanki w rozpuszczonych włosach były w rajstopach i w pełnych butach na niebotycznych obcasach 👠
👠, które jak się okazuje, towarzyszą im przez cały dzień: od rana w pracy, po południu na spotkaniu z koleżanką, na kolacji i na obowiązkowym „lansikowym” spacerze po deptaku. Ja z kucykiem na głowie, w moich płaskich klapeczkach i lipcowo-sierpniowym jak dla nich ubraniu, musiałam wyglądać raczej śmiesznie. Ale jak tu ubrać katanę przy 20°-upale?
10 LAT PÓŹNIEJ
Minęło 10 lat. Spoglądam na siebie i co? Sama ubrana jestem w długie spodnie i o zgrozo… lekki sweterek!!! Kto z kim przystaje, takim się staje? Najwyraźniej i mój organizm przyzwyczaił się do tutejszej temperatury…
Nic nie zmieniło się natomiast jeśli chodzi o moje wizyty w barze. Nadal wybieram lokale, w których są stoliki na zewnątrz, a mój wybór miejsca zawsze pada na słońce . Ściągam mój sweterek i jak jaszczurka wystawiam twarz do sycylijskiego słonka. Moi znajomi nie mogą się nadziwić, jak ja mogę wytrzymać na takim upale i do tego pić godzinami, o zgrozo, popołudniowe cappuccino
lub latte macchiato! Przecież cappuccino i latte macchiato pije się tylko z rana, a kawę „na szybcika” przy barze!!!
Ale chwila! Jak to, tu chyba coś nie gra: im chyba jest raczej zimno, jeśli mają na sobie zimowe ubrania? Mimo tego ciepło „obatuleni” pozostają wierni ich zacienionym miejscom i szklance aperitivo wypełnionej po brzegi lodem.
Cin cin!
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
2 komentarze
Super porównanie turystów i miejscowych :). Przekonam się o tym już za kilka dni, na szczęście zapakowałam sukienki.
7 września 2017 at 08:37Oj sukienki się przydadzą 😊 Nadal są upały ☀☀☀
7 września 2017 at 11:04